Święto Epifanii, czyli Objawienie Pańskie

Witaj!

Przed nami Święto Objawienia Pańskiego, czyli Epifanii, albo po prostu Trzech Króli. To jedno z najstarszych chrześcijańskich świąt, ale w jego centrum wcale nie znajdują się starożytni monarchowie - ale Ten, którego wytrwale szukali.

"Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon."

Tradycja nazywa ich królami, mędrcami, magami... Kimkolwiek byli, z pewnością zajmowali wysoką pozycję w ówczesnym społeczeństwie. Biednego człowieka nie byłoby stać ani na zdobycie wiedzy o astronomii, ani na wpatrywanie się w gwiazdy, ani na długą podróż.

Czy jednak wyruszenie w nią było rozsądnym posunięciem? Czy mędrzec dałby się poprowadzić gwieździe, nie wiedząc, dokąd tak naprawdę zmierza? Czy nie naraziłby się tym na śmieszność? Kpiny? Ostracyzm?

Ci trzej uczeni najwyraźniej nie przejmowali się takimi rzeczami - ważniejsze było dla nich poszukiwanie prawdy. I tę Prawdę znaleźli - chociaż pewnie zdziwiły ich okoliczności, w jakich to się stało. A potem... A potem, jak wiemy, "inną drogą" wrócili do domu - bo przecież nie byli już tacy sami.

I my nie powinniśmy wracać tacy sami od żłóbka. Zawsze jest coś, co możemy zmienić, uczynić lepszym, piękniejszym, prostszym, bardziej bożym - a przynajmniej spróbować; nawet jeśli świat temu nie przyklaśnie, ani tego nie zrozumie. Niech ta myśl, odwaga trzech mędrców oraz radość Bożego Narodzenia towarzyszą nam nie tylko od święta.

 

 

Kacper, Melchior i Baltazar: prawdy i mity

 

Trzej Królowie to poganie, którzy jako pierwsi oddali pokłon Zbawicielowi – tej prawdy trzyma się tradycja chrześcijańska od czasów Średniowiecza. Kim byli naprawdę? Nie wiadomo. Wersji jest kilkanaście.

Najwięcej przesadnych informacji na ich temat przekazuje długa seria apokryficzna tekstów ewangelicznych, które powstawały w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Pomysł, że było ich trzech pochodzi z VI wieku. To wtedy napisana została armeńska Ewangelia Dzieciństwa, która – co ciekawe – sytuuje narodziny Jezusa 6 stycznia, a przybycie trzech Magów 9 stycznia. Tutaj podane jest też, że byli to: Melkon – król Persów, Gaspar – król Hindusów i Balthasar – król Arabów.

Powłóczyste szaty, korony na głowach lub turbany, to tylko tradycja ludzkich wyobrażeń. Podobnie jak i fakt, że Kacpra przedstawiano jako młodzieńca bez długiej brody, Melchiora jako siwobrodego starca, a Baltazara jako człowieka o ciemnym kolorze skóry.

Postacie kontrowersyjne?

Dla Ewangelistów Marka, Jana i Łukasza mogły to być postacie dość kontrowersyjne, bo pisze o nich tylko Mateusz. Nie nazywa ich jednak magami lecz Mędrcami, którzy przybyli ze Wschodu. Skąd dowiedzieli się o narodzeniu Jezusa? Święty Mateusz pisze, że ujrzeli Jego gwiazdę na Wschodzie. Tutaj też podana jest informacja o tym, że spotkali się potajemnie z królem Herodem, który przerażony wiadomością o nowo narodzonym innym królu, prosił, by donieśli mu, gdzie jest ukryty Jezus. Ta Ewangelia opisuje też, że Mędrcy szli za gwiazdą, która doprowadziła ich do domu – nie podane jest dokładne miejsce! Ani że była to jakaś szopa! – „zobaczyli tam Dziecię z Matką Jego, Maryją”. Oddali pokłon i ofiarowali Mu złoto, kadziło i mirrę. Potem otrzymali we śnie nakaz, że mają wrócić do swojej ojczyzny inną drogą. I z tego tekstu nie wynika, że byli oni z różnych krajów.

W późniejszych wiekach zaczęto głosić pogląd, że wszyscy byli magami irańskimi, czyli astrologami-kapłanami, którzy w gwiazdach dopatrywali się przybycia przyszłego Saoshyanta, to znaczy Obrońcy-Wybawiciela-Zwycięzcy.

Królowie, Mędrcy czy Magowie?

Skąd się wzięło więc przekonanie, że byli królami? Poza wspomnianą Ewangelią Dzieciństwa, informację taką przekazywali najczęściej artyści. Dzieł malarskich pokazujących pokłon Trzech Króli zachowało się wiele. We Florencji można na przykład podziwiać mozaikę z XIII wieku, na której pokazani są trzej królowie, o jasnej karnacji, podróżujący łodzią. Słynny ołtarz Trzech Króli w Kolonii przedstawia  z kolei monarchów w różnym wieku. Najstarszy z nich klęczy po lewej stronie, a Dziecię Jezus odwraca się w jego kierunku i mu błogosławi. W XIX wieku powstało zaś dzieło Jamesa Tissota, które pokazuje trzech władców podróżujących przez pustynię na wielbłądach, a za nimi ciągnie się długi orszak.

Tych wizji artystycznych jest wiele i zrobiły one swoje przez stulecia, bo utwierdziły chrześcijan w przekonaniu, że to trzej monarchowie oddali pokłon Małemu Jezusowi, ofiarując mu wymienione przez św. Mateusza dary.

Opowieść o Epifanii, czyli o Objawieniu Pańskim

Historia kształtowania się święta Epifanii, czyli Objawienia Pańskiego jest równie fascynująca jak dobry kryminał czytany pośpiesznie z wypiekami na policzkach i z drżącymi dłońmi. Szybkie zwroty akcji. Pytania nie znajdujące wyczerpujących odpowiedzi. Błędne tropy, niewłaściwe kierunki. Drobne błędy w kluczowych obliczeniach zmieniające całą historię. „Śmierć” w otchłani Jordanu, a chwilę później weselna uczta w Kanie. Wielcy ludzie przybywający ze Wschodu, prowadzeni przez niewyjaśnione zjawiska kosmiczne. Wszystko w otoczce pogańskich festiwali, wina lejącego się strumieniami czy rozpustnych rzymskich Saturnaliów. Nie można również zapomnieć o przemożnych wpływach – Wschodu na Zachód, Zachodu na Wschód.

 

A gdzieś między tym wszystkim leży prawda o Objawieniu. I kiedy wydaje się, że doszliśmy w naszych poszukiwaniach do początków tego święta, że znaleźliśmy rozwiązanie, trafiamy na mur niewiedzy, wątpliwości i pytań, który każe poszukiwania rozpocząć od początku, a w najlepszym wypadku, spojrzeć na problem z nieco innej strony. Do dzisiaj – choć zbadanych zostało „wiele” (wiele z bardzo niewielu, jakie mamy z tamtych wieków) źródeł – raczej stawiamy pytania, niż podajemy ostateczne odpowiedzi. Kiedy jedni tłumaczą powstanie tego święta argumentami o przezwyciężeniu świąt pogańskich, zaraz inni przedstawiają solidne argumenty pozwalające nam uniknąć „chrystianizacji” misteriów pogańskich.

Skąd „pomysł” na święto?

Mówiąc o święcie Epifanii, nie sposób oddzielić go od Bożego Narodzenia, a przynajmniej w kontekście pierwszych wieków należy omawiać je wspólnie. Wiemy doskonale, że świętowanie Bożego Narodzenia jest wtórne chociażby do Wielkanocy, która jest najważniejszym świętem chrześcijańskim. Na rozwój i potrzebę świętowania tajemnicy Wcielenia wpłynęło wiele czynników wśród których zdecydowanie do najważniejszych należy wzrost zainteresowania tematem dzieciństwa Chrystusa, walka z gnostykami czy obrona realności Jego człowieczeństwa (także istnienia Jego ciała). Przypomnijmy, że tylko dwie Ewangelie opisują narodzenie Chrystusa (Mt i Łk) i poświęcają dzieciństwu Jezusa relatywnie niewiele miejsca. Można nawet – trochę mylnie – odnieść wrażenie, że narodzenie Chrystusa pierwszych chrześcijan nie interesowało.

 

A jednak bardzo szybko zaczyna się pojawiać literatura apokryficzna, próbująca uzupełnić brakujące wiadomości i rozwinąć naszą wiedzę o dzieciństwie i narodzinach Syna Bożego z Maryi Dziewicy. Pod koniec II w. Orygenes podkreślał, że chrześcijanie nie powinni obchodzić Bożego Narodzenia, gdyż tylko poganie i grzesznicy (np. faraon albo Herod) obchodzą uroczyście dzień swoich narodzin. Cóż, to była „teologia” Orygenesa, znacznie większy problemem stanowiła po prostu nieznajomość faktycznej daty narodzin Chrystusa. Chyba nie trudno uwierzyć, że nie zachował się akt urodzenia (dla pewności – po prostu go nie było), który bez wątpienia rozwiązałby sprawę na wieki. A skoro go nie było, chrześcijanie w inny sposób próbowali odkryć tę datę. W miarę precyzyjny sposób możemy stwierdzić, że Chrystus narodził się… przed Chrystusem, tzn. pomiędzy 6 a 4 rokiem przed naszą erą (niejaki Dionizy Exiguus pomylił się „zerując” licznik kalendarza na źle przyjętym roku narodzin Chrystusa). Mniej więcej mamy rok narodzin, a co z datą dniową?

6 stycznia, czyli skąd się wzięło święto Trzech Króli?

Pewne jest to, że już pod koniec II w. i na początku III w Egipcie dzień 6 stycznia stał się świętem zarówno chrztu Jezusa w Jordanie, jak i dniem Jego narodzenia. Święto zaczyna oddziaływać i przechodzić do innych wschodnich kościołów. I tak w Jerozolimie w IV/V w. spotykamy 6 stycznia liturgię Bożego Narodzenia (z procesją z Betlejem do Jerozolimy), o czym informuje nas w swoim dzienniku pątniczka Egeria. Wtedy już święto posiada oktawę. Pod koniec V w. świętuje się tam również chrzest w Jordanie, który to temat powoli staje się centralnym dla całej tradycji wschodniej.

 

Za sprawą syryjskiego diakona Efrema, w IV w. Epifania zyskała nowy, bardzo ważny element – przybycie mędrców (magów, królów –  ich historia stanowi oddzielny temat) ze Wschodu i złożenie Jezusowi darów. Efrem opisuje Epifanię jako pokłon Magów, symbolizujących cały pogański świat, który w Chrystusie rozpoznał Boga. Bardzo szybko ten temat rozniósł się po całym chrześcijańskim świecie – zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie, gdzie do dziś zdominował całe rozumienie święta Epifanii (kto w Polsce mówi na to święto inaczej niż „święto Trzech Króli”?).

 

W IV w. w Rzymie dzień 25 grudnia staje się oficjalnym dniem święta Bożego Narodzenia. Potwierdzeniem tego jest dokument z 336 r. noszący nazwę Chronograf roku 354 (dla niewtajemniczonych chronograf to po prostu „księga, która mierzy czas”. Za Rzymem datę tę szybko przyjęły inne Kościoły języka łacińskiego, np. w Afryce Północnej. Kościoły wschodnie, które obchodziły Boże Narodzenie 6 stycznia, nie od razu przyjęły rzymską datację. Jednak dzięki autorytetowi Rzymu oraz obecności rzymskich chrześcijan na terenach wschodnich, proces ten zaczął przebiegać dość szybko.

 

Skoro w IV w. 25 grudnia stało się w Rzymie świętem Bożego Narodzenia i z Rzymu zawędrowało na Wschód, podobny proces dotyczył dnia 6 stycznia, kiedy to święto Epifanii ze Wschodu przybyło do Rzymu. Na Zachodzie znajdujemy potwierdzenie Epifanii już w II poł. IV w. Potwierdza je Ambroży z Mediolanu i Optat z Mileve, a nade wszystko św. Ambroży. Wiążą oni Epifanię z objawieniem Pana, oraz z przybyciem do Jezusa mędrców ze Wschodu. W liturgii rzymskiej najdonioślejszym świadectwem jest 8 mów na Epifanię papieża Leona Wielkiego. Koncentruje się on przede wszystkim na pokłonie Trzech Mędrców.

Trochę inaczej rzecz się miała na terenie Galii, gdzie święto Objawienia wprowadzono wcześniej niż Boże Narodzenie. Na tych terenach przemożny wpływ na liturgię miały kościoły wschodnie, a tam Epifanię wiązano z chrztem Jezusa oraz weselem w Kanie. Na przełomie VII i VIII w. liturgia galijska zaczyna oddziaływać na rzymską i stąd motywy chrztu i zaślubin w Kanie zostają włączone do liturgii rzymskiej. Później, w czasach karolińskich, pojawia się oktawa Epifanii, analogiczna do oktawy Bożego Narodzenia, a 8 dzień oktawy staje się świętem chrztu Pańskiego. Obecnie obchodzimy to święto – kończące okres Bożego Narodzenia – w niedzielę po święcie Objawienia Pańskiego.

 

Dziś podkreśla się, że liturgia rzymska, obchodząc te dwie uroczystości, celebruje tę samą tajemnicę Wcielenia i Bożego Narodzenia – akcentuje jednak inny temat: 25 grudnia podkreśla się uniżenie Chrystusa, a 6 stycznia Jego Bóstwo, które staje się widoczne w całym świecie (pokłon Mędrców). W Liturgii Godzin do dzisiaj pozostał jednak ślad jedności tego niezwykłego misterium Epifanii – antyfona Benedictus z Jutrzni i Magnificat z Nieszporów z 6 stycznia poruszają temat tria miracula (trzech cudów): chrztu Jezusa w Jordanie, wesela w Kanie Galilejskiej oraz pokłonu Mędrców.

 

Tekst napisany w oparciu o leksykon „Święci na każdy dzień”, 6 stycznia, Franco Cardini, Wydawnictwo Jedność, Kielce 2011 (Żródło: https://stacja7.pl/wiara/kacper-melchior-i-baltazar-prawdy-i-mity/).